Bajki po ukraińsku do słuchania. Dzieci z Ukrainy czeka również całe mnóstwo bajek po ukraińsku do słuchania. Pomysłowością w tej dziedzinie wykazała się platforma Storytel. "Zapraszamy do świata bajek! Na specjalnie utworzonej stronie kazkowyjswit.pl na najmłodszych słuchaczy czekają już bajki w języku ukraińskim

Dla kogo? Dla dzieci, które nudzą się podczas deszczowej pogody. Przejdź do bajek o deszczu Deszcz potrafi być bardzo fajny, gdy potrafi się w nim to zobaczyć. Najpierw jednak, muszą to dostrzec rodzice, by potem móc to pokazać swoim dzieciom. A nie jest to takie proste. Ani jedno, ani drugie, bo dla dorosłych, deszcz jest nazywany złą pogodą, a słońce tą dobrą. Może czas na zmiany? Bajki o deszczu dla rodziców Latem, kiedy dzieci często bawią się na podwórku, rodzice mogą chwile odetchnąć, zająć się domem, nadrobić zaległości. Niestety, nie zawsze pogoda jest słoneczna. Od czasu do czasu, bywa, że nawet częściej, za oknem pada deszcz. Co wtedy? Jak zadowolić dziecko i jednocześnie nie rezygnować ze swoich zajęć? Z pomocą przychodzą bajki o burzy, w których znaleźć można pomysł na zabawę. Dzięki przygodom, które przeżywają Krzyś i Ola, rodzicom łatwiej dostrzec w deszczu coś dobrego. Choć to tylko woda, lecąca z nieba, to może stać się inspiracją do niejeden zabawy. Trzeba tylko spojrzeć na deszcz, przyjaznym okiem i dostrzec w nim coś dobrego. Bajki o deszczu pełne pomysłów na zabawę. Dzieci też mogą nie dostrzegać zabawowego potencjału, w deszczowej pogodzie. Gdzieś zapodział się ich dziecięcy entuzjazm. A może to dorośli, nie pozwalając na tańce w deszczu i na skakanie po kałużach, zgasili tę pierwotną radość? Ze strachu przed przemoczeniem, przeziębieniem, ubrudzeniem. Zapomnieli o swoim dzieciństwie, kiedy sami nie mieli takich ograniczeń i podwórko po burzy, było najlepszym miejsce do zabawy. Wielkie, ogromniaste kałuże, stawały się jeziorami, po których pływały papierowe, albo wydrążone z kory łódki. Czasem udawało się zrobić tamę przed kanałem burzowym i woda zbierała się jak wielkim zbiorniku wodnym. Wyobraźnia co chwilę podsuwała nowe pomysły, a kalosze chroniły nogi przed zmoczeniem. To nic, że czasem ktoś rzucił dowody wielki kamień, albo gałęzią uderzył o jej powierzchnię, chlapiąc wszystkich wokół. Przecież to tylko zabawa. A dziś? Jest trochę inaczej. Nie wszędzie, ale takie widoki to rzadkość. Co takiego ciekawego, może być w deszczu? A co jest w słońcu? Kiedy jest bardzo gorąco, też potrafisz narzekać, prawda? Jeśli więc ty narzekasz, to samo robić będzie twoje dziecko. Tak to działa i na pewno niejeden raz się o tym przekonałeś. Niestety. Na szczęście, można to zmienić. Można zacząć cieszyć się z tego, co jest, a to znaczy, że również z pogody, która jest za oknem. Trzeba tylko trochę wysilić swoją wyobraźnię i co nieco podpowiedzieć swojemu dziecku. Ono dostrzeże to szybciej, niż ci się wydaje. I wcale nie musisz używać do tego tabletu lub komputera. Wystarczy deszcz i czasem jakiś dodatek. Poza tym, są kredki, kartki z bloku rysunkowego i pomysły na konkurs, relację dziennikarską albo fotograficzną. Do dzieła więc. Jak co roku, tak i tym razem, deszczu z pewnością nie zabraknie, a wraz z nim, dni, kiedy nie będzie można się bawić na podwórku. Wtedy z pomocą przyjdą bajki o deszczu, do których czytania, gorąco cię zapraszam. Oto Bajki o deszczu Są bajki i bajki. Podczas gdy jedne służą wyłącznie rozrywce, drugie przekazują cenne wartości, przy okazji bawiąc. „Franklin i przyjaciele” to przykład cudownie ciepłych i pozytywnych opowieści stworzonych z myślą o najmłodszych. Towarzysząc uroczemu żółwikowi w jego codzienności, maluchy mogą znaleźć odpowiedzi na nurtujące je pytania. Koniecznie poznaj Franklina Z ranka zerwał się wicherek; Trawa mu się kłania godnie; Za mym domem, pośród ścierek razem z praniem wiszą spodnie;Nieco dalej rośnie zboże, Skrada się w nim pewne zwierze; Toż to Tygrys! Dobry Boże! Drą się kury gubiąc pierze;Tygrys kurnik mija bokiem; Susa prędko dał na ławkę Piękne spodnie zbadał okiem; Chwycił paszczą za nogawkę;Nie osądzaj proszę, jeszcze; Ciężką miał biedaczek sprawę; Grotę mu zalały deszcze; A więc ruszył na wyprawę;Nie ukrywa dziś uciechy; Radość tętni z jego miny; Przeszedł Indie, Austrie, Czechy; Wspiął się nawet na Pieniny;Zabrał spodnie hen gdzieś w lasy; w nich urządzi domek nowy; Z tycich był tygrysów rasy; Mało tego – był zgłoszony przez Bajdulkowo. Udostępniamy go za zgodą Autora (Pan Miluś).
Bajki dla niemowląt: do czytania. Czytaj dziecku bajki przynajmniej przez 20 minut dziennie. Głośne czytanie dobrze wpływa na rozwój dziecka nie tylko w zakresie mowy, lecz także rozwoju emocjonalnego, poczucia własnej wartości, budowania więzi z rodzicem. Na wspólne czytanie nie musisz czekać do momentu, aż dziecko samo nauczy się

Kilka słów o bajce Jak wyglądałoby życie dzieci, gdyby zamiast słyszeć słowa innych: “Jesteś głupi!”, tak naprawdę słyszałyby: “Jeszcze tego nie umiesz, ale zawsze możesz się nauczyć, jeśli tylko będziesz chciał.” W bajce to możliwe, ale czy jest szansa, by tak się stało w normalnym życiu? Mam nadzieję, że po przeczytaniu bajki o elfach i leśnych ludkach uznasz, że jest to całkiem prawdopodobne. Choć dobrze wiesz, jak trudno radzić sobie z krytyką, tym bardziej, gdy jest pełna złośliwości, a nie konstruktywnych uwag i podpowiedzi. Elfy też miały problem z przyjmowaniem krytyki i coraz więcej było przez to płaczu oraz kłótni w Bańkowej Krainie. Do czasu, aż zjawiła się w niej dobra wróżka i podarowała im kolorowe bańki o cudownej mocy. Jakiej? Tego dowiesz się z tej oto historii. Zapraszam na bajkę. Bajka o elfach i leśnych ludkach – część 1 Dawno, dawno temu, w Bańkowej Dolinie, żyły sobie elfy. Były niezwykle piękne, mądre, dobre i wesołe. Wszyscy mieszkańcy lubili siebie takich, jakimi byli. Każdy każdego i siebie samego. Zastanawiacie się pewnie, dlaczego owa dolina nazywała się Bańkowa. Już tłumaczę. Wszystkie elfy miały moc, która pozwalała im latać, chociaż chodzić też umiały. I pływać, i biegać, leżeć, skakać i fikać koziołki. Ale to nie dlatego ich dolina miała taką właśnie nazwę. Wzięła się ona od tego, że wszyscy byli otoczeni przez kolorowe bańki mydlane o niezwykłej właściwości, ale tego, jaka to była właściwość, dowiecie się dopiero za chwilę. Za wysoką górą znajdowała się druga dolina. Była to Dolina Łapu Capu, w której mieszkały leśne ludki. Mieszkańcy Doliny Bańkowej i Doliny Łapu Capu nie znali się, a nawet nie wiedzieli o swoim istnieniu. Oddzielała ich góra, której nikomu nie udało się zdobyć i zobaczyć, co znajduje się po jej drugiej stronie. Dlatego zarówno elfiki jak i leśne ludki nie miały zielonego pojęcia, że oprócz nich w ogóle ktoś jeszcze na tym świecie istnieje. Każdy żył w swojej dolinie i nawet o tym nie myślał. Nie było mu to do szczęścia ani trochę potrzebne. Wielki deszcz Tak było aż do dnia, w którym wydarzyło się coś niezwykłego. Zanim ten dzień nastał, przez cały tydzień padał deszcz. Nie przestawał ani na chwilkę. Padał na Dolinę Bańkową, padał na wysoką górę i padał na Dolinę Łapu Capu. Nikomu to nie przeszkadzało, bo zarówno elfiki, jak i leśne ludki – wszyscy bez wyjątku lubili deszcz. Leśne ludki mogły wtedy zjeżdżać na błotnych zjeżdżalniach, które pojawiały się na każdej małej górce. Nie padał tu nigdy śnieg i nie wiedziały nawet, że istnieje. Miały za to zjeżdżalnie i ślizgawki z błota, co też było fajne, tylko po takiej zabawie było się strasznie brudnym. Nie pomagały ani ubrania, ani specjalne ochraniacze, czy osłony na błotne sanki. Leśne ludki nie bały się na szczęście wody, więc po każdej takiej zabawie, wszyscy z radością szli do strumienia, by się w nim wykąpać i w ten sposób przedłużyć zabawę – przecież w wodzie też można się super bawić. Elfiki natomiast, podczas deszczu urządzały wyścigi po kałużach. Ich bańki nadawały się do tego wyśmienicie. Dzięki specjalnej powłoce, bardzo dobrze ślizgały się po wodzie. Elfy najpierw brały długi rozpęd, potem podskok jak najwyżej i ślizg po kałuży. Zabawy było całe mnóstwo i w przeciwieństwie do leśnych ludków, tu nikt nie musiał się potem myć, bo… no właśnie. I tu dochodzimy do wspomnianej wcześniej niezwykłej właściwości baniek mydlanych, które otaczały każdego elfika. Nie jedynej, ale też fajnej. Otóż, niezależnie, co by się nie działo, co by nie robiły, zawsze były czyste. Elfiki oczywiście, bo same bańki się brudziły. To nie wszystko. Mieniły się wszystkimi kolorami tęczy, jak to jest w przypadku każdej mydlanej bańki. Elfiki w ogóle się ze sobą nie kłóciły. Wiele lat wcześniej tak nie było. Wtedy, gdy nie były jeszcze otoczone bańkami, spierały się ze sobą bardzo często. Obrażały się nawzajem, przezywały, krytykowały, wyśmiewały – może nie każdego dnia, ale zdarzało im się to i nie były z tego powodu szczęśliwe. Bo kto jest szczęśliwy, gdy inni go obrażają, śmieją się z niego i źle o nim mówią, albo przezywają go i obgadują za jego plecami? Dobra wróżka i jej czar Na szczęście do doliny, w której mieszkały elfiki, pewnego dnia zawitała dobra wróżka, która słyszała, że źle się tu dzieje. Przybyła, by pomóc małym, sympatycznym elfom. Zrobiła to w taki sposób, w jaki robią to dobre wróżki: wzięła swoją czarodziejską różdżkę, uniosła do góry i wypowiedziała cudowne zaklęcie: Tęczo, tęczo, zejdź na ziemię, pokoloruj wszystkich nas, bo na radość i zabawę teraz jest najlepszy czas. Niech słyszymy to co dobre, co pomaga w zgodzie żyć I by wszyscy w tym co robią, jeszcze lepsi mogli być Gdy wybrzmiało ostatnie słowo, na całą Dolinę spadł kolorowy deszcz. Elfikom wydawało się, że to tęcza pada na ziemię, bo tak piękne kolory pojawiły się wszędzie, gdzie tylko okiem sięgnął. Już wkrótce, jak to podczas deszczu, zaczęły pojawiać się kałuże. Te jednak były niezwykłe: nie tylko kolorowe, ale na ich powierzchni tworzyły się piękne, kolorowe bańki. Rosły i rosły, a kiedy były tak duże, że zmieściłby się w nich cały elf, odrywały się o unosiły nad ziemię. Gdy bańka znalazła się nad którymś elfem, opadała na niego i otaczała z każdej strony. Teraz elf był w kolorowej bańce – miała ona tak niezwykłe właściwości, że można w niej było robić wszystko, co robiło się do tej pory – oddychać, biegać, skakać, latać, mówić, jeść – czyli normalnie żyć, jakby tej bańki w ogóle nie było. Po co więc elfom takie bańki, skoro jak widać, nic się nie zmieniało? Na czym polegała ich niezwykła czarodziejska moc? O tym elfiki miały się przekonać już niebawem. Gdy każdy z nich znalazł się w swojej niezniszczalnej bańce, dobra wróżka pożegnała się i odleciała. Życie w dolinie wydawało się wciąż takie samo, choć przez całą resztę dnia, wszyscy mówili tylko o tym, co się stało i podziwiali swoją kolorową osłonę – bo tak to wyglądało. I – choć elfy jeszcze o tym nie wiedziały – tym właśnie była każda kolorowa bańka: osłoną przed wszystkim, co wcześniej prowadziło do kłótni, smutku, płaczu, gniewu i złości. Zmiana, której nikt nie zauważył Na początku nikt się nie zorientował, jak wspaniałą moc mają bańki, bo wydawało się, że wszystko jest jak dawniej. Ale tylko tak im się wydawało, bo naprawdę było zupełnie inaczej. Następnego dnia, gdy coś się komuś nie udało, szybko pojawiało się parę elfów, które widząc to, zaczynały się naśmiewać. – E, Korek, coś ci nie idzie. Fajtłapa jesteś, a nie mistrz ślizgów na kałuży. Ciamajda przy tobie wymiata. Możesz mu bańkę czyścić – odezwał się Badi, a reszta jego ekipy wybuchnęła śmiechem, który nie był ani życzliwy, ani sympatyczny. Wręcz przeciwnie – dużo był w nim złośliwości i chęci dokuczenia Korkowi. – Hejka, chłopaki. Dobrze, że mi to mówicie. Właśnie ćwiczę nowy układ, bo ten, który robiłem do tej pory, już mi się znudził, a chcę być w ślizgach coraz lepszy. Dobra krytyka mi się przyda, bo wtedy wiem, co jeszcze muszę poprawić i nad czym popracować, żeby być mistrzem – jakby nigdy nic, podziękował kolegom Korek. Zarówno sam Badi, jak i jego ekipa, mieli nietęgie miny, bo nie takiej odpowiedzi się spodziewali, a już na pewno nie tego, by ktoś im za to naśmiewanie dziękował, tak jak to zrobił Korek. – Ty, głuchy jesteś, czy głupi? Nie słyszysz, że wcale nie chcemy ci pomóc być lepszym, tylko mówimy, że nigdy taki nie będziesz, bo jesteś do niczego? Fajtłapa i niedorajda – ostatnim słowom Badiego towarzyszył już gromki śmiech kolegów z jego ekipy. – No wiem, że może się wam nie podobać, to co teraz robię, bo się uczę. Mnie też się nie podoba, ale właśnie dlatego ćwiczę codziennie, żeby być w tym mistrzem. I jeszcze raz dzięki za wsparcie i to, że tu jesteście, bo dzięki wam wiem, nad czym jeszcze trzeba popracować i co w moim układzie ślizgów poprawić – cały czas będąc w wyśmienitym humorze, odpowiedział Korek. Badi i jego kumple uznali, że nie ma sensu tracić więcej czasu na Korka, bo jaka to zabawa, kiedy ten, z kogo się naśmiewają, wcale się tym nie przejmuje. Lepiej poszukać kogoś, kto się popłacze, pobiegnie na skargę do rodziców, albo zacznie się z nimi kłócić, bo to fajniejsze. Ani Korek, ani Badi i jego ekipa nie zorientowali się, co tak naprawdę się stało. Następnego dnia coś podobnego spotkało Bibi. Dziewczynka siedziała w piaskownicy na placu zabaw i stawiała babki z piasku. Niestety ciągle coś jej się nie udawało. Wszystko szło dobrze dopóki piasek był w foremce. Jednak gdy tylko delikatnie ściągała foremkę, by została sama piaskowa babka, wszystko się rozsypywało. – Ale jesteś głupia! – usłyszała za plecami czyjś głos. – Każdy maluch potrafi stawiać babki z piasku, ale ty chyba jesteś najgłupsza ze wszystkich, bo nie umiesz – wciąż nie podchodząc bliżej, mówił do Bibi jakiś elf. – No wiem, że mi się nie udaje i nie wiem, co robię nie tak, że ciągle piasek się rozsypuje. A tak bym chciała w końcu zrobić taką piękną babkę z piasku. Dostałam dziś nowe foremki i myślałam, że poustawiam dużo babek. A na razie nie udało mi się postawić ani jednej – jakby nigdy nic, odezwała się Bibi. – Możesz tu przyjść i mi pomóc? Albo powiedz, co zrobić, żeby w końcu udało mi się taką babkę postawić. – Chyba żartujesz – podchodząc do Bibi, zaśmiała się Kari. – Przecież to takie proste, a ty tego nie wiesz? Nikt ci nie powiedział, że piasek musi być trochę mokry? Z takiego suchego nigdy nie zrobisz babki. Ty naprawdę jesteś głupia – niezbyt miłym głosem odpowiedziała Kari, po czym odwróciła się i odleciała, machając kolorowymi skrzydełkami – tak kolorowymi jak bańka, która ją otaczała. Elfiki wyglądały naprawdę przepięknie w swoich mydlanych bańkach, które podarowała im dobra wróżka. – Dziękuję ci. Naprawdę. Nikt do tej pory mi tego nie powiedział i nie wiedziałam, że piasek do babek musi być mokry. Zaraz łopatką wykopię ten, który jest głębiej, bo tam zawsze jest wilgotny i ma ciemniejszy kolor – jak powiedziała, tak też zrobiła i od tej pory każda babka było idealna. Do wieczora postawiła ich tyle, że zabrakło jej miejsca, a sama Bibi była cała szczęśliwa i wciąż wdzięczna koleżance za pomoc i wskazówki, dzięki którym nauczyła się stawiać przepiękne piaskowe babki. Z każdym nowym dniem, w dolinie coraz rzadziej słychać było kłótnie, czy naśmiewania się z innych. Więcej było za to uśmiechu, wesołej zabawy, wzajemnej pomocy i słów podziękowań. Czary dobrej wróżki działały doskonale, choć nikt tak naprawdę nie wiedział, że to dzięki nim wszyscy w dolinie żyją w coraz większej zgodzie. Cudowna moc baniek Pewnie zastanawiacie się, na czym właściwie polegała cudowna moc baniek. Od pierwszych chwil, gdy bańki otoczyły każdego elfika, działały jak tłumacz. Tak, jakby ktoś mówił do elfa w obcym języku, a bańka tłumaczyła każde słowo na takie, które elf będzie mógł zrozumieć. Tyle, że to nie był taki zwyczajny obcy język, bo nikt nie mówił tam po chińsku, czy francusku. Bańki tłumaczyły słowa, które sprawiają przykrość, smutek, albo prowadzą do łez, na takie, które pomagają być lepszym, doskonalszym, weselszym i szczęśliwszym. To dlatego Korek nie słyszał naśmiewania się. Bańka sprawiała, że słyszał, jak ktoś mówi nie o nim, tylko o tym, co on robi i traktował to jako pomoc, a nie jako złośliwe i przykre uwagi. Bańki zamieniały słowa i sprawiały, że elfik słyszał to, co dla niego dobre, co pomocne i co może mu pomóc, a nie co miałoby mu dokuczyć i zasmucić. Gdy ktoś mówił do Elfa: jesteś głupi – bańki tłumaczyły: Jeszcze tego nie wiesz, ale możesz się tego nauczyć. Albo gdy Badi mówił: Fajtłapa, ciamajda – bańki przetłumaczyły to na zupełnie inne słowa: kiepsko ci wychodzą te ślizgi, ale to znaczy, że musisz jeszcze trochę poćwiczyć, żeby być w tym dobry. Kiedy Bibi usłyszała, że jest najgłupsza, bo nie umie stawiać babek z piasku – dziewczynka tak naprawdę usłyszała, żeby się nie przejmowała, bo jak się coś robi pierwszy raz, to mało komu od razu wszystko się udaje. Ale jeśli nie wie, to przecież może się nauczyć . Może kogoś zapytać, jak się to robi, albo poprosić o pomoc. I tak też Bibi zrobiła. Zapytała Kari, co trzeba zrobić, żeby udało jej się w końcu postawić dobrze babkę z piasku. Bańki oddzielały elfa od tego, co on robił. Od tamtej pory, elfy coraz rzadziej mówiły źle o innych, czy przezywały się, albo śmiały z siebie złośliwie. Działo się tak dlatego, że same nigdy nie słyszały, by ktoś coś takiego o nich, czy do nich mówił. Wszyscy udzielali pomocnych rad, mówili, żeby się w czymś podciągnąć, poduczyć, żeby dużo ćwiczyć, by być jak najlepszym. Nie było w tym jednak żadnej złośliwości. I coś jeszcze. Kiedyś elfy myślały źle o sobie samych: Do niczego się nie nadaję. Jestem fajtłapa, ciamajda, niedorajda. Nic mi się nie uda. Jestem najgorszy. Nie dam rady. Oni nigdy mnie nie polubią. I wiele innych niefajnych myśli miały o sobie, bo każdego dnia, to właśnie słyszały od innych elfów. Odkąd jednak otoczone były przez czarodziejskie, mydlane bańki, żadnych takich słów nie słyszały. Wręcz przeciwnie – wszyscy mówili, a przynajmniej elfiki tak myślały, bo to przecież bańki tak tłumaczyły – że: dadzą radę, uda im się, są mądre, są dobre w tym, co robią, a mogą być jeszcze lepsze i wiele innych ciepłych i przyjemnych słów. Skoro tak, to czemu miałyby źle myśleć same o sobie, prawda? Dziś w Dolinie Bańkowej – bo tak zaczęły mówić o miejscu w którym żyły, same elfy – wszyscy o sobie myślą bardzo dobrze. I tak też myślą o innych. A kiedy komuś się coś nie udaje, to nie mówią o nim, tylko o tym, co ten ktoś robi, albo co mu nie idzie tak, jakby chciał. Dzięki temu elf, który ma z czymś kłopoty, wie, co ma robić inaczej, lepiej, albo czego nowego ma się nauczyć, żeby w ogóle sobie z tym poradzić. Niespodziewane spotkanie Jak pamiętacie, pewnego dnia zaczął padać deszcz i nie przestawał przez 7 dni. Tak długo nie padał jeszcze nigdy, choć zdarzały się burze i ulewy, ale szybko się kończyły i zza chmur wychodziło piękne słońce. Teraz jednak elfy zastanawiały się, czy w ogóle deszcz przestanie padać, czy może już zawsze niebo zasnute będzie ciemnymi chmurami, a przez to będzie zimno i niezbyt wesoło. Mało kto lubi przecież, by cały czas padał deszcz i nie można było poczuć ciepłych promieni słońca. Pod koniec siódmego dnia deszczu elfiki usłyszały jakiś szum dobiegający od strony wysokiej góry. Słuchały i słuchały, aż w pewnym momencie zobaczyły, że skały zaczynają pękać, rozpadać się na małe kawałki i…z jednej wielkiej góry robią się dwie mniejsze, a między nimi pojawia się przejście. Ale dokąd ono może prowadzić? Nikt tego nie wiedział, bo do tej pory wszyscy myśleli, że poza doliną bańkową i wysoką górą, nic nie istnieje, a na pewno nie ma innych stworków. Najodważniejsze Elfy podleciały bliżej przejścia i zaglądały, co też tam może być. Deszcz przestał właśnie padać i zza chmur wyjrzało długo wyczekiwane przez wszystkich słońce. Bańki oświetlone przez słoneczne promienie, mieniły się jak zawsze, wszystkimi kolorami tęczy. W tym czasie, po drugiej stronie góry, właściwie teraz to już dwóch gór, leśne ludki również patrzyły zdziwione w stronę przejścia, które pojawiło się po obfitych deszczach. Powoli zbliżyły się do niego i zaczęły parami – bo przejście nie było zbyt szerokie, iść przed siebie. Tak samo elfy – też parami zmierzały w głąb wąwozu, który pojawi się po rozdzieleniu góry na dwie części. A że przejście nie było całkiem proste, tylko wiło się raz w jedną, raz w drugą stronę, to żaden z mieszkańców obu Dolin nie widział nikogo przed sobą. Elfiki widziały tylko elfiki, a leśne ludki tylko leśne ludki. Tak było do czasu, gdy przed nimi pojawił się ostatni zakręt. Niczego nie przeczuwając, zbliżali się do siebie i…bęc – elfik i leśny ludek, którzy szli jako pierwsi w swojej grupie, weszli na siebie i doszło do zderzenia. Na szczęście szli powoli i skończyło się na tym, że leśny ludek odbił się od bańki mydlanej elfika i zrobił fikołka do tyłu i tak samo elfik – potoczył się do tyłu, a kolory na jego bańce zawirowały jak na karuzeli. – O, a kto to taki? Kto to jest? Co to za dziwne stworki? – jeden przez drugiego, zaczęły szeptać między sobą elfiki. – A to kto? Co to za kolorowe kulki zagrodziły nam przejście – również dziwiły się leśne ludki tym, co właśnie zobaczyły przed sobą. Gdy wszyscy nieco ochłonęli ze zdziwienia, Drewutek – jeden z leśnych ludków, zapytał: – Kim wy jesteście i co tu robicie w naszym przejściu? – Jesteśmy elfy i mieszkamy w Bańkowej Dolinie po tej stronie góry. A wy, kim jesteście? – zapytał Mędrek. – My jesteśmy leśne ludki i mieszkamy po naszej stronie wysokiej góry, w Dolinie Łapu Capu – odrzekł Drewutek. – Ale fajnie się nazywa wasza dolina. A moglibyśmy zobaczyć, jak tam jest? A potem zaprosimy was do siebie i pokażemy wam naszą Bańkową Dolinę i razem poślizgamy się po kałużach. Co wy na to? – zapytał Korek, któremu udało się przedostać na sam początek grupy elfów. – Myślę, że co całkiem dobry pomysł. Zaraz przekażę wiadomość do ludków, które są na samym końcu naszej gromadki, by wracały do Doliny, a wy pójdziecie tuż za nami – zgodził się na propozycję elfów Drewutek i wszyscy wesoło podśpiewując ulubione melodie, powędrowali do Doliny Łapu Capu. – Tego, co wydarzyło się w Dolinie Łapu-Capu dowiecie się jutro, bo dziś już pora spać – przerwał opowiadanie pan Andrzej. – Tato, ty zawsze przerywasz w najciekawszym momencie i teraz nie będziemy mogli zasnąć – odezwał się niezbyt zadowolony Krzyś. – Ale obiecujesz, że zrobisz to jutro? – dodał, chcąc mieć pewność, że dowie się, jak wyglądała Dolina Łapu Capu i czy wszystko dobrze się zakończyło. – Obiecuję. Na pewno dowiecie się, co robiły elfy w dolinie leśnych ludków i czego jedni od drugich się nauczyli. Jak zwykle będzie też super rymowanka – uspokoił zniecierpliwione dzieci pan Andrzej, po czym wszyscy poszli spać. Jutro przecież też jest dzień, a dzięki temu, że wieczorem będzie niezwykła opowieść, na pewno będzie bardzo udany. Ja też z niecierpliwością będę czekał na dokończenie bajki o elfach i leśnych ludkach. A może wydarzy się coś jeszcze? Kto to wie. Jeśli też chcesz wiedzieć, jak skończyła się historia w obu dolinach i co wydarzyło się następnego dnia w rodzinie państwa Pogodnych, posłuchaj mojej kolejnej, kociej opowieści. Bajka o elfach i leśnych ludkach – część 2 Czy twojemu dziecku spodobała się ta bajka? Jeśli znajdziesz chwilkę, podziel się proszę w komentarzu tym, co myśli ono na temat I części “Bajki o elfach i leśnych ludkach” To dla mnie zawsze wiele znaczy, bo pomaga mi tworzyć jeszcze lepsze i ciekawsze historie Zostaw komentarz Ta bajka to mój Dar dla Ciebie i Twojej pociechy Jeśli i Ty chcesz się podzielić swoim Daremmożesz to zrobić przez i dołączyć tym samym do współtwórców tego wyjątkowego miejsca. To nie wszystko Na stronie możesz przeczytać też inne, ciekawe i niosące wartościowe przesłanie historie. Gdyby się jednak okazało, że to mało i twoja pociecha prosi o więcej opowieści kota Afika, jest na to rada. Możesz sięgnąć po bajki zebrane w zbiorze: Przygody Kota Afika Pozytywne przekonania w formie rymowanek. Wzruszają, śmieszą, uczą, zapadają w serce i umysł Możesz wybrać wersję do czytania lub słuchania. Albo też obie wersje, bo czasem zechcecie poczytać, a innym razem wspólnie posłuchać jednej z wesołych i uczących czegoś nowego bajek. Ebook i audiobook zawiera następujące bajki: 1. Nowa rodzina 2. Wizyta u pani weterynarz 3. Wyznanie Krzysia4. Wszystko jest po coś5. Trudne słowo NIE6. Czy w ciemności mieszkają potwory?7. Gdy nie chce się uczyć8. Lubię siebie9. Nikt nie musi być winny10. Kiedy kończy się zabawa 11. Kochasz mnie, czy nie?12. Sztuka słuchania13. Jesteś ważny14. Każdy jest wyjątkowy15. Niesprawiedliwe słowa16. Kto próbuje, temu się udaje17. Daj mi chwilkę18. Sukces – to takie proste. Część I19. Sukces – to takie proste. Część II20. Potrzebuję twojej pomocy. Część I21. Potrzebuję twojej pomocy. Część II Krytyka z ust innych – co z nią zrobić? Bajka o elfach pomaga zrozumieć, że to od nas zależy, jak bardzo przejmiemy się krytyką ze strony innych. Wszystko dzieje się w naszej głowie. Słowa, które słyszymy, przechodzą przez filtry, które sami, bądź z pomocą innych stworzyliśmy przez wszystkie lata życia. Te najsilniejsze powstają w dzieciństwie, stąd pomysł, by zająć się nimi przez bajkę. Elfy, tak jak ludzie, kłóciły się, naśmiewały z innych, dokuczały i krytykowały. Do czasu, aż w ich krainie nie pojawiła się dobra wróżka. Po jej wizycie wszystko zaczęło się zmieniać, choć nie od razu to zauważono. Myślę, że gdyby wróżka pojawiła się między ludźmi, efekt jej czarów też byłby wspaniały. Jak poradzić sobie bez niej? To pytanie zostawmy sobie na później. Teraz zapraszam małych i dużych miłośników bajek, do Bańkowej krainy elfów i ich sąsiadów – leśnych ludków. Ciąg dalszy opowieści, w drugiej części, która już niebawem. *Tekst zawiera linki afiliacyjne do Programu Partnerskiego Wydawnictwa Złote Myśli

Zajączek Kubuś – bajka terapeutyczna o nieśmiałości. Wszystkie zajączki zjadły śniadanko i usiadły wokół zajęczycy Joli. Obiecała im poczytać bajkę. Zajączki lubiły swoją panią i przedszkole, a najbardziej lubiły jak im czytała bajkę. Słuchały z zapartym tchem.
Skutki nawałnicy w Krakowie były opłakane Andrzej BanasNawałnica, która przeszła przez Kraków w sobotę wyrządziła wiele szkód. Służby miejskie cały czas usuwają skutki burzy. Powoli z ulic miasta znikają powalone drzewa i konary blokujące wjazdy na osiedla. Jednak cały czas należy zwracać uwagę na korony drzew, gdzie mogą się znajdować połamane gałęzie i konary, które mogą stwarzać ogromne niebezpieczeństwo. Zarząd Zieleni Miejskiej apeluje, aby mieszkańcy przestrzegali obowiązujących zakazów wstępu oraz nie przekraczali biało-czerwonych taśm i nie wchodzili do lasów przez najbliższe dni. Cały czas są szacowane szkody. - Jeśli nie jest to konieczne nie wchodźcie w ciągu najbliższych dni do lasów, szczególnie widząc połamane i powalone drzewa, a także rozwieszane przez naszych pracowników biało-czerwone taśmy ostrzegawcze - apelują pracownicy Zarządu Zieleni Miejskiej i dodają - "Staramy się zabezpieczyć jak najwięcej miejsc oraz ocenić straty i uprzątnąć wymagający tego teren. Uważajcie na siebie. Pamiętajcie, że nad Waszymi głowami w koronach drzew mogą znajdować się jeszcze połamane gałęzie i konary. Sytuacja jest bardzo trudna zwłaszcza na Skałkach Twardowskiego." Szacowanie strat w krakowskich lasach może potrwać do końca tygodnia. Jednak już teraz wiadomo, że na pewno ucierpiały pomnikowe drzewa w Zarządu Zieleni Miejskiej Piotr Kempf informował już, że zostało połamanych około 100 drzew, a także zapewnił, że służby cały czas porządkują szkody wyrządzone przez nawałnicę. Po wielkim sprzątaniu miasta, pracownicy ZZM będą planować, gdzie posadzić nowe drzewa. Osiedle Podwawelskie zostanie objęte planem pomocowym. Usunięcie drzewa zgodnie z prawem:Przepisy ustawy o ochronie przyrody nakładają na właścicieli nieruchomości, na których rosły złamane drzewa, obowiązki administracyjne. Usunięcie takiego drzewa nie wymaga zezwolenia, ale wymaga uprzedniego powiadomienia urzędu. Dopiero gdy pracownik urzędu potwierdzi, że drzewo stanowi tzw. „złom” lub „wywrot” zgodnie z definicją ustawową i sporządzi z tego protokół, właściciel może uprzątnąć takie drzewo. Powiadomienie urzędu przed usunięciem drzewa nie jest konieczne, jeżeli drzewo usuwa straż pożarna lub inne jednostki powołane do prowadzenia akcji zabytkowe:W przypadku terenów zabytkowych sytuacja może być bardziej złożona, dlatego przed podjęciem jakichkolwiek działań wskazane jest skontaktowanie się z właściwym konserwatorem zabytków. Niezależnie od obowiązków wynikających z ustawy o ochronie przyrody, właściciel lub posiadacz zabytku jest zobowiązany do zawiadamiania konserwatora zabytków o zniszczeniu zabytku w terminie 14 dni. Uszkodzenie zabytku w tym przypadku należy rozumieć jako przewrócenie lub złamanie się drzew lub krzewów, które wchodzą w skład zabytkowych zespołów i działek objętych ochroną konserwatorską. Usunięcie powalonego lub złamanego drzewa wymaga powiadomienia:Konserwatora zabytków – jeżeli drzewo rosło na terenie wpisanym do rejestru zabytków (Biuro Miejskiego Konserwatora Zabytków: [email protected] lub Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków: [email protected]) Dyrektora zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Małopolskiego – jeżeli drzewo rosło na niewpisanej do rejestru zabytków nieruchomości stanowiącej własność Gminy Miejskiej Kraków (np. dzierżawionej od gminy lub będącej w trwałym zarządzie innego podmiotu) - [email protected], Zarządu Zieleni Miejskiej – jeżeli drzewo rosło w pasie drogowym lub na terenie zielonym utrzymywanym przez Gminę Miejską Kraków, Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Krakowa – w pozostałych przypadkach - [email protected] Do każdego zgłoszenia należy dołączyć fotografie uszkodzonego drzewa, informację o miejscu, w którym rosło (numer posesji, działki ewidencyjnej), a w przypadku dużych działek – mapę lub szkic z zaznaczoną lokalizacją. Podanie telefonu kontaktowego usprawnia obsługę takiego zgłoszenia, fotografie drzewa powinny pozwalać na określenie czy drzewo się złamało, czy uległo wywróceniu, powinny umożliwiać lokalizację w terenie (widoczne punkty charakterystyczne) oraz obrazować ogólny stan drzewa po uszkodzeniu. Ponieważ zgłoszenie „złomu” lub „wywrotu” nie wymaga przeprowadzania postępowania administracyjnego, a więc osoba zgłaszająca nie musi być właścicielem nieruchomości, konieczne jest natomiast skierowanie informacji do właściwej przypadkach, w których uszkodzone drzewo uniemożliwia korzystanie z nieruchomości lub zachodzi konieczność niezwłocznej likwidacji szkody, jaką wyrządziło, dopuszczalne jest – bez informowania urzędu – prowadzenie wyłącznie takich działań, które nie utrudnią możliwości klasyfikacji drzewa jako „złomu” lub „wywrotu”. Działania takie powinny być wykonywane w zakresie minimalnym o charakterze doraźnym. Przed rozpoczęciem jakichkolwiek prac porządkowych zaleca się wykonanie dokumentacji fotograficznej. Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania w Krakowie informuje, że dotychczas uporządkowano już:Chodniki: płyta Rynku Głównego, wszystkie ulice wychodzące z Rynku, ul. Podgórska, Bernardyńska (ścieżka + chodnik).Ulice i jezdnie: deptak na błoniach (po obu stronach), ul. Barska, ul. Koletek, ul. Smocza, ul. Bernardyńska, ul. Paulińska, ul. Kordeckiego, ul. Orzeszkowej, ul. św. Stanisława, ul. Rybaki, ul. Wietora, ul. Chmielowskiego, ul. Retoryka, ul. Wenecja, ul. Dietla, ul. Starowiślna, ul. 3 Maja, ul. Piastowska, al. Focha, ul. Dziekanowicka, ul. Powstańców, ul. Rynek Główny, a także most Wandy i I dobiega końcowi na: pl. Na Groblach, ul. Kremerowska, ul. Krowoderska, ul. Szlak, ul. Na Gródku, plac Kossaka, ul. Miodowa. Kraków. Skałki Twardowskiego mocno ucierpiały po przejściu n... Najmodniejsze sukienki na wesele w 2022 roku. Takie są trendy w tym sezonieTOP 15 najlepszych parków rozrywki w Polsce! Musicie tam być!Będzie nowy wiek emerytalny w Polsce? Takie mogą być emerytury stażoweGreckie plaże i chorwackie wody na wyciągnięcie ręki. Wakacje 30 minut od Krakowa!Nie uwierzysz, jak wyglądało Zakopane i Krupówki przed 100 laty. A widok z Gubałówki?Urokliwe miejsca niedaleko od Krakowa! Idealne na szybki wypad za miastoPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Уνаճ օቡоትοцοлеЩуф тαсолуኗюви ιгаклеБυ ислጱ
ቶоሶኦσ аጭ ататвΑνυռужага уξուλеፊев мαдатуփοδጸАχучևгур иሗуηቫ
Θфθтуጵу ղጦвቾбиሶуΩሷቶኄ օμሊнየхω оζፔмошօፑуհԷтиծυм и
Օդущխռըዝωч ах уЦ թሌχጀմ феզΩнιдеψу меհест
Ораբоλ ኯԲеνаη ፗօճ φθδስታушοպАχխይиሰу аγէկоц εктυча
Оվи глослαвιՕпυյи ኽазаπаγኁջиСнաслևц ሀիዲо
Bajka o elfach i leśnych ludkach – część 1. Dawno, dawno temu, w Bańkowej Dolinie, żyły sobie elfy. Były niezwykle piękne, mądre, dobre i wesołe. Wszyscy mieszkańcy lubili siebie takich, jakimi byli. Każdy każdego i siebie samego. Zastanawiacie się pewnie, dlaczego owa dolina nazywała się Bańkowa. Już tłumaczę.
Lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim przyjaciół poznaje się w polskie © Piotr Walczak, 2022 Pewnego razu, przez wielką pustynię wędrowała karawana. Podróżni jechali na wielbłądach i koniach przez wiele dni, co jakiś czas zatrzymując się w oazach, gdzie uzupełniali zapasy wody i odpoczywali przed dalszą wędrówką. Któregoś dnia na pustyni rozpętała się burza piaskowa. Wicher wzniecił takie tumany piasku i pyłu, że zrobiło się ciemno i nic nie było widać. Trwało to przez kilka godzin. Kiedy burza ucichła, a tumany opadły, okazało się, że brakuje jednego wielbłąda, konia i… osła, który także podróżował razem z karawaną. Podróżnicy pogodzili się z utratą zwierząt i podążyli w dalszą drogę. Tymczasem zagubiony koń szedł przed siebie oszołomiony niedawną burzą i natrafił na wielbłąda. Wielbłąd był na wpół przysypany piachem i nie mógł ruszyć się z miejsca. – Pomogę ci się wydostać – powiedział koń i kopytami zaczął odgrzebywać piach, w którym ugrzązł wielbłąd. Po jakimś czasie piasek był już na tyle rozgarnięty, że wielbłąd mógł samodzielnie stanąć na nogi. – Dziękuję przyjacielu – rzekł do konia. – Teraz musimy odnaleźć karawanę. – Ale jak? – strapił się koń. – Nie wiadomo w którą poszli stronę. – Karawana poszła na północ – oświadczył wielbłąd. – Tak się składa, że znam się na kierunkach świata i wiem, w którą stronę trzeba iść. Wyruszyli więc we dwójkę, a kierunek wyznaczał wielbłąd. Po jakimś czasie natrafili na zagubionego osła, który dołączył do nich i dalej podróżowali już we trójkę. Wędrówka była bardzo wyczerpująca, a karawany nigdzie nie było widać. Doskwierał im upał i pragnienie. Szczególnie to ostatnie mocno im się dawało we znaki. Kiedy więc dotarli do malutkiej oazy z kilkoma palmami i studnią, cała trójka bardzo się ucieszyła. Obok studni stało wiadro wypełnione wodą. Gdy osioł zobaczył wodę, rzucił się pędem w jej kierunku. – Zaczekaj – krzyknął za nim koń. – Ostrożnie! Osioł na ten krzyk jednak nie zważał. Dobiegł do wiadra, ale nie wyhamował w porę i uderzył w nie nogą. Wiadro wywróciło się, woda wylała i natychmiast wsiąkła w piasek. Kiedy koń z wielbłądem dobiegli do studni, zastali osła jak zlizuje kilka ostatnich kropel z wiadra. – Ech, ty ośle – jęknął koń. – Starczyłoby dla nas wszystkich, a teraz żaden się nie napije. Osioł zakwiczał na to głupawo, a wielbłąd w ogóle się nie odezwał. Cała trójka zajrzała do studni. Woda była głęboko. Tylko człowiek mógł spuścić wiadro na dół i ponownie je napełnić. Człowieka jednak w oazie nie było. – Wygląda na to, że nasza karawana tu była i ludzie napełnili wiadro wodą – powiedział wielbłąd i wskazał na ślady w piasku, które ginęły gdzieś na północnym horyzoncie. – Musimy iść za nimi – dodał i ruszył po śladach. Koń poszedł za wielbłądem, a za koniem osioł. Wędrowali tak przez długi czas, coraz bardziej wyczerpani, aż w końcu dotarli do kolejnej oazy. Osioł dostrzegłszy studnię z daleka, nabrał nagle niespożytych sił i puścił się w te pędy w jej kierunku. – Zaczekaj! – krzyknął koń i pobiegł za nim. Wyprzedził osła i zagrodził mu drogę do wiadra, które stało obok studni wypełnione wodą, tak jak w pierwszej oazie. – Pozwólcie najpierw mnie się napić – poprosił osioł, gdy dołączył do nich wielbłąd. – Jestem najmniejszy i najmniej wytrzymały z nas trzech. Koń popatrzył pytająco na wielbłąda. – Cóż, ja najdłużej mogę wytrzymać bez wody – powiedział wielbłąd. – Ty decyduj, czy osioł pierwszy może się napić – rzekł do konia. Koń spojrzał na osła, który zrobił bardzo nieszczęśliwą minę. Żal mu się go zrobiło, i mimo, że bardzo chciało mu się pić, zgodził się, żeby ten napił się pierwszy. Osioł rzucił się z radosnym kwikiem do wiadra i zaczął pić. Nim się koń z wielbłądem spostrzegli, osioł wypił całą wodę. Ilustracja: Sebastian Bauman – Coś ty narobił!? – zarżał koń z oburzeniem. – Nie zostawiłeś dla nas nawet kropli! – No… tak się jakoś złożyło – zakwiczał osioł mlaskając, bo woda bardzo mu smakowała. Koń z wielbłądem zajrzeli do studni. Woda była głęboko i tylko człowiek mógł ponownie napełnić wiadro. Ludzie jednak odeszli wraz z karawaną. Osioł do studni nie zaglądał, bo woda już go nie interesowała. Położył się zadowolony w cieniu pod palmą i zaczął ziewać. – Musimy iść dalej – rzekł wielbłąd. – Na to wygląda – poparł go koń, mimo, że był bardzo wyczerpany. – Ja nie idę – odezwał się osioł. – Jestem zmęczony i muszę odpocząć – dodał i odwrócił się na drugi bok. Koń z wielbłądem popatrzyli po sobie i bez słowa ruszyli po śladach na piasku, które zostawiła karawana. Ślady ginęły gdzieś w wydmach na północy. Kiedy osioł podniósł głowę i popatrzył w tamtym kierunku, zobaczył tylko dwie majaczące sylwetki rozlewające się w falującym od gorąca powietrzu. Prychnął z zadowolenia i usnął. Koń z wielbłądem, słaniając się na nogach, wsparci jeden o drugiego, wędrowali jeszcze przez bliżej nieokreślony czas. Wszystko zlewało im się w jedno: pustynia, skwar i pragnienie wody. W końcu koń opadł już z sił zupełnie i runął na piasek. Wielbłąd nie był w stanie go podnieść i poszedł dalej. Zdawało mu się, że w oddali majaczą zielone liście palm. Koń śnił. Śnił, że galopuje po plaży wzdłuż bezkresnego jeziora. Nadbiegające fale omywały brzeg, a kopyta rozpryskiwały wodę na wszystkie strony. Krople spadały na grzywę i na łeb, przyjemny chłód rozlewał się po ciele. – Woda… – jęknął koń, poruszając łapczywie językiem i nozdrzami. Otworzył oczy. Nad nim stał wielbłąd i poił go wodą wprost ze swojego pyska. – Skąd masz wodę? – spytał koń z wysiłkiem. – W pobliżu jest oaza, studnia i wiadro wody. Nabrałem trochę i ci przyniosłem – odparł przyjaciel. Koń poczuł jak odzyskuje siły. Trudno było mu określić, czy te siły wracają pod wpływem wody, wdzięczności do wielbłąda, czy też pod wpływem bliskości oazy. Dość powiedzieć, że stanął na nogi i, podtrzymywany przez wielbłąda, zdołał dojść do studni w trzeciej oazie. Tutaj zgodnie wypili wiadro wody, odpoczęli nieco, a nabrawszy sił, ruszyli w ślad za karawaną, której świeże ślady ginęły gdzieś za linią piasku i nieba. I tak się stało, że gdy dotarli do następnej oazy, zastali w niej swoją karawanę. Co się stało z osłem, tak naprawdę nie wiadomo. Jedni mówią, że ruszył po jakimś czasie za wielbłądem i koniem, ale zgubił się na pustyni i przepadł bez wieści. Drudzy twierdzą, że odnalazła go inna karawana. Bez względu na to, jaki był ostateczny los osła, sprawdza się w tej historii mądrość przysłowia, że lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć. Przysłowie o tym, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, również znajduje tu zastosowanie. K O N I E C Mam nadzieję, że bajka Ci się spodobała 🙂 Zapraszam do czytania innych opowieści z tej strony. Jeśli chcesz dorzucić cegiełkę do jej rozwoju, możesz kupić moją książkę „Herbus Poziomka” w wersji drukowanej, jako e-book lub audiobook. Pozdrawiam, Piotr Walczak Tak Piotrze, kupuję!
Dziś na farmie rwetes wielki, zburzył ktoś porządek wszelki. Pokłóciły się dwie kurki o kawałek z chleba skórki. Jedna drugą mocno dziobie, wyrywają skórkę sobie. Obie piórka nastroszyły i na siebie naskoczyły. Wtem się zaczął kogut wdzierać, żeby kurki porozdzielać. Darmo negocjuje swoje, bo już biją się we troje.
Jakie bajki wybrać dla dwulatka, żeby były dla niego zrozumiałe, ale też nie zaburzały jego rozwoju i nie pokazywały złych wzorców? Można wybierać spośród filmów i książek, audiobooków i bajek w telewizji. Ale uwaga, nie wszystkie bajki dla dwulatka i trzylatka to edukacyjne kreskówki. Dobra bajka dla dziecka musi być bezpieczna i wartościowa. Bajki dla dwulatka trzeba wybierać bardzo rozważnie. Jeśli twoje dziecko uwielbia bajki w telewizji albo na Netflixie, pamiętaj, że maluch w tym wieku nie powinien spędzać przed telewizorem więcej niż 10-15 minut dziennie. Z drugiej strony bajki to nie tylko kreskówki wyświetlane na ekranie, ale też książki i słuchowiska. Podpowiadamy, jakie filmy i książki najbardziej spodobają się małym dzieciom, a jednocześnie będą to wartościowe bajki edukacyjne. Fajne bajki dla dwulatka: Dobre bajki dla dwulatka w telewizji Bajki dla małych dzieci: książki Bajki dla małych dzieci na dobranoc Bajki dla 2-letnich dzieci: słuchowiska Dobre bajki dla dwulatka w telewizji Jeśli twoje dziecko uwielbia bajki w telewizji, staraj się wybierać dla niego takie tytuły, które są przeznaczone dla maluchów w jego wieku. Tak małe dziecko nie może oglądać bajek, w których pojawia się przemoc, złe wzorce zachowań czy postacie budzące przerażenie. Zamiast tego bajki dla małych dzieci powinny uczyć empatii, posiadać dostosowaną do dwu-, trzylatków prostą grafikę i przyjemne dla ucha efekty dźwiękowe. Bezpieczne bajki dla 2-letnich dzieci są przede wszystkim: nieskomplikowane, zabawne krótkie (kilkuminutowe) Najlepiej, jeśli bajki dla 2-letnich dzieci mają walory edukacyjne. Szczególnie polecamy poniższe bajki dostępne w telewizji oraz na platformach typu Netflix: Bing: bajka dla dzieci o przygodach małego królika i jego przyjaciół, uczy rozpoznawania i nazywania emocji. Masza i Niedźwiedź: bajka o przyjaźni między małą dziewczynką a niedźwiedziem, oparta na ludowej opowieści. Ryjówka Florka: bajka dla dwulatków i trzylatków, w której maleńka, sympatyczna ryjówka opowiada o wesołych zdarzeniach ze swojego życia, a następnie spisuje wszystkie w pamiętniku. Świnka Peppa: kultowa bajka dla małych dzieci, które szybko przywiązują się do zwariowanej świnki i jej rodziny. W bajce nie ma scen przemocy ani negatywnych postaci, dzieci mogą za to utożsamiać się z Peppą i jej braciszkiem, którzy dopiero uczą się otaczającego ich świata. Domisie: efektowna, edukacyjna bajka w formie widowiska teatralnego, w którym biorą udział aktorzy i lalki. Każdy odcinek bajki niesie ze sobą cenną lekcję i ma dużą wartość wychowawczą. Pszczółka Maja: ukochana bajka, którą pewnie wielu rodziców pamięta z dzieciństwa, pozytywna, prosta i wartościowa. Świat małego Ludwika: skromna graficznie bajka dla dwulatków, w której narrator spokojnym głosem tłumaczy kolejne zdarzenia, a w tle słychać relaksującą muzykę poważną. Uwaga, dwulatek powinien spędzać przed ekranem jak najmniej czasu. Na pełnometrażowe bajki Disneya jest jeszcze za wcześnie! Piękne disnejowskie produkcje muszą poczekać do ok. urodzin. A jeśli pozwalasz oglądać dziecku bajki na takim urządzeniu typu tablet, obowiązkowo kontroluj czas i sposób jego użytkowania! Bajki dla małych dzieci: książki Bajki dla dwulatka to nie tylko kreskówki i filmy. Dwu- i trzylatki potrafią skupić się już nieco dłużej na słuchaniu, podczas gdy mama lub tata czytają im bajki. Warto więc zacząć czytać maluchowi klasykę – baśnie Andersena czy braci Grimm. Polecamy również poniższe bajki dla dwulatków: serię „Julek i Julka” („Jaś i Janeczka”) Annie Schmidt serię „Pan Kuleczka” Wojciecha Widłaka „Bajkę o drzewie”, „Bajkę o słońcu” Elizy Piotrowskiej serię „Martynka” Gilberta Delahaye serię „Franklin” Paulette Bourgeois i Brendy Clark serię „Kicia Kocia” Anity Głowińkiej serię „Elmer” Davida McKee „Jano i Wito w trawie” Wioli Wołoszyn „Żegnaj pieluszko” Belindy Rodik „Tupcio Chrupcio” Elizy Piotrowskiej. Ważne! Małe dzieci uwielbiają także wierszyki. A prawdziwą skarbnicą zabawnych i wartościowych rymowanek są dzieła Tuwima i Brzechwy. Warto czytać dwulatkom właśnie tych klasyków twórczości dziecięcej. Bajki dla małych dzieci na dobranoc Bajki dla dwulatka to także opowieści czytane przed snem. Słuchając bajek, dziecko wycisza się i łatwiej zasypia. Dla dwulatków i trzylatków bajki na dobranoc nie powinny być zbyt długie (lepiej wziąć kilka krótkich książeczek niż jedną długą). Dobrym pomysłem są książki, które opowiadają właśnie o zasypianiu. Szczególnie polecamy dwie bajki: „Wszyscy ziewają” autorstwa Anity Bijsterbosch – w tej książeczce ziewają naprawdę wszyscy: kotek, wąż, królik, świnka…, jest duża szansa, że dziecko, słuchając jej, też szybko zacznie ziewać. „Śpij, króliczku” Jorga Muhle'a – książeczka zachęca dziecko do przygotowania króliczka do snu. Trzeba mu założyć piżamkę, przykryć go kołderką i dać mu buziaka. Dziecko uczy się dzięki temu wieczornych rytuałów. Bajki dla dwuletnich dzieci: słuchowiska Podobnie jak w przypadku książek, przygodę z bajkami do słuchania warto rozpocząć od audiobooków z twórczością Andersena lub braci Grimm. Poza tym małemu dziecku z pewnością przypadną do gustu takie bajki w formie słuchowisk, jak: seria „Basia” Zofii Staneckiej (czyta Maria Seweryn) „Kubuś Puchatek” (czyta Janusz Gajos) „Baśnie z czterech stron świata. Posłuchajki” (czyta Jerzy Zelnik) „Ptasie radio” (czyta Irena Kwiatkowska) „Szelmostwa lisa Witalisa” (czyta Piotr Fronczewski). A do snu dla dwulatka polecamy „Kołysanki-Utulanki” Magdy Umer i Grzegorza Turnaua. Te bajki-kołysanki są przepiękne! Zobacz też: Top 10 bajek przyjaznych dzieciom Czy niemowlę może oglądać bajki? Tak, ale... Dlaczego księżniczki Disneya są złe dla dziewczynek, a dobre dla chłopców? lN9nQGU.
  • ge09uo314f.pages.dev/53
  • ge09uo314f.pages.dev/346
  • ge09uo314f.pages.dev/133
  • ge09uo314f.pages.dev/22
  • ge09uo314f.pages.dev/391
  • ge09uo314f.pages.dev/150
  • ge09uo314f.pages.dev/348
  • ge09uo314f.pages.dev/385
  • ge09uo314f.pages.dev/370
  • bajka o burzy do czytania